Studentów z Polski jest na Wyspach coraz więcej. I nie tylko studentów – coraz większe grono Polaków zasila też brytyjskie podstawówki i licea. Czasem nawet te najbardziej prestiżowe, w których uczą się dzieci ministrów i premierów. Jak ważną częścią naszego kapitału społecznego jest tzw. dobre wykształcenie? I czy rzeczywiście jest ono aż tak nieosiągalne?
Pierwsze dni września bywają w Oksfordzie bardzo piękne. Stare klony i olchy gubią liście, chodniki pełne są brązowych kasztanów, a mury college’ów pokrywa czerwono-złoty bluszcz. Każdy miesiąc to zresztą inne „smaczki”. Latem wszelkie połacie zieleni stają się miejscem wymarzonego odpoczynku – w parkach i na zadbanych trawnikach odbywają się pikniki, grille i gry w polo. Wiosną najpiękniej śpiewają tu ptaki, a zimą świetnie smakuje rozgrzewająca, angielska cream tea. Rytm życia w miasteczku wyznaczany jest przez pracę Uniwersytetu Oksfordzkiego – jednej z najbardziej znanych i prestiżowych uczelni na świecie. „Moje pierwsze dni tutaj to było nieustanne zdziwienie i zachwyt. Patrzyłem na historyczne mury, tradycyjne stroje i zastanawiałem się, dlaczego ja?” – śmieje się Aleksander Chmielewski, który studiuje tu inżynierię. – Koledzy mówili, że po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja i zaczyna traktować Oksford jak zwyczajne miasto. I mieli rację – dodaje.
Polski Oksford
Na Uniwersytecie Oksfordzkim uczy się ponad 18 tysięcy uczniów z całego świata. Część z nich to tzw. studenci undergraduate, którzy przygotowują się do licencjatu. Reszta to przyszli magistrowie i doktoranci. Od kilku lat do Oksfordu przyjeżdża także coraz więcej młodych Polaków. W tym roku będzie już prawdopodobnie powyżej stu osób. Większość z nich twierdzi, że na prestiżową uczelnię nie jest wcale tak trudno się dostać. – Z mojego rocznika w warszawskim liceum do Oksfordu i Cambridge zdawałem tylko ja i kolega, a tak naprawdę powinna się tu znaleźć połowa naszej klasy – opowiada Antoni Wróbel, student biochemii. – Tylko, że części nie chce się aplikować, a reszta myśli, że na pewno się nie dostanie. A na niektórych kierunkach jest tutaj tylko czterech kandydatów na miejsce, to mniej niż na Uniwersytecie Warszawskim – dodaje.
Ania Szmuksta właśnie skończyła w Oksfordzie pierwszy rok fizjologii. Na wyjazd do Anglii zdecydowała się po wakacyjnym wyjeździe w okolice Chester. – Wróciłam zachwycona lokalną uprzejmością i mentalnością ludzi. Po wielotygodniowych peanach na cześć Anglii, rodzice zapytali: czemu więc nie wyjedziesz tam na studia? Złożyłam aplikację i dostałam się na wymarzony kierunek w Oksfordzie. Nie było wyjścia, musiałam podjąć wyzwanie – opowiada Ania. Dla niej Oksford to nie tylko walory akademickie, ale przede wszystkim poszerzające horyzonty życiowe doświadczenie. – To właśnie studiowanie wśród osób z bardzo różnych kręgów kulturowych jest największą wartością uczelni zagranicznych. Pozbywamy się wtedy stereotypowego spojrzenia na inność, różnorodność. Jednego dnia mogę pójść na spotkanie Yidish Society i posłuchać wykładu o Holokauście, innego wieczoru odwiedzić French Society podczas degustacji win i serów, a w weekend spędzić noc na szalonej meksykańskiej imprezie z salsą i tequilą – mówi Ania.
Czy trudno studiuje się na mitycznym Oksfordzie? I tak, i nie. Polscy studenci przekonują mnie, że słyniemy z mądrych głów i mamy tu świetną reprezentację. „Na pierwszym roku przez moment miałem wrażenie, że trudniejszych rzeczy nauczyłbym się na Politechnice Warszawskiej” – mówi Igor Boczarow, drugoroczny student chemii, który za swoją pierwszą oksfordzką sesję dostał specjalne wyróżnienie. „Później jednak ruszyliśmy z materiałem do przodu i teraz jestem już bardzo zadowolony. Pewnie nawet zostanę w Oksfordzie na doktoracie” – stwierdza.
Życie zaczyna się w college’u
Oksford i Cambridge, które w Anglii określane są mianem Oxbridge, od blisko 800 lat mają swoją specyficzną strukturę organizacyjną. Każdy student, który zaczyna tu naukę musi stać się częścią jednego z 39 college’ów. To właśnie college zapewnia studentowi opiekę prawną, zakwaterowanie, dostęp do świetnie wyposażonych bibliotek, czytelni, sal komputerowych oraz tzw. Common Rooms, w których studenci i profesorowie spotykają się na herbatę, ciasteczka i nieformalne dyskusje. W każdym college’u znajduje się też stołówka, nazywana tutaj kantyną lub dining hall, w której studenci mogą smacznie i niedrogo zjeść lunch i kolację. To zdecydowanie duża oszczędność, gdyż w kantynie dobry obiad można kupić już nawet za 3 funty (w mieście tyle kosztować nas będzie croissant i kawa).
Starsze college’e, np. Christ Church lub Magdalen College mają imponujące, eleganckie jadalnie, w których wieczorami często odbywają się tzw. Formal Halls, czyli uroczyste kolacje z profesorami i gośćmi z zagranicy. Czasem college’e organizują też bardziej nietypowe spotkania. W jednym z nich raz do roku można uczestniczyć w kolacji połączonej z pieczeniem dziczyzny. Wszystko ku czci studenta, który kilkaset lat temu w obronie koniecznej zabił przy pomocy opasłego tomu Arystotelesa szarżującego na niego dzika.
Takie uroczyste kolacje to dla studentów jedna z wielu okazji, żeby przy lampce wina spotkać się ze znanymi naukowcami, politykami i dyplomatami. „Na każdym kroku spotykamy osobistości ze świata nauki, sztuki, autorów książek, które każdy z nas czytał” – opowiada Ania. „Największe wrażenie jednak robi fakt, że większość z tych ludzi jest na uczelni dla nas, studentów, a nie na odwrót. Ponieważ większość zajęć to głównie tzw. tutoriale, czyli spotkania z profesorem w małych, dwu- lub trzyosobowych grupkach studentów, bieżąca praca jest bardzo intensywna. Do każdego takiego spotkania przygotowujemy się prawie jak do egzaminu?”.
Oksfordzkie baśnie i legendy
„Jakie są największe plusy studiowania w Oksfordzie?” – pytam kilkoro studentów z Saint Antony’s College. – Mieszanka kulturowa, świetnie wyposażone biblioteki i tutoriale z największymi mózgami świata – odpowiadają szybko. System tutorialny stosuje się tu od samego początku działania uniwersytetu, czyli mniej więcej od XII wieku. Studenci chwalą sobie w nim przede wszystkim fakt, że jest bardzo dopasowany do indywidualnych wymagań i możliwości. I że nikt nie wymaga od nich wkuwania wiedzy na pamięć. – Jeśli ktoś lubi dużo czytać, analizować i brać udział w dyskusjach, każdy z oksfordzkich kierunków będzie dla niego – śmieje się Agnieszka, która przez rok studiowała tu socjologię. – Oksford nie jest dla ludzi, którzy chcą studia „przesiedzieć”. To bardzo interaktywna, ale też wymagająca uczelnia, w której ceni się samodyscyplinę i kreatywność – stwierdza rzeczowo dziewczyna.
Oksford to też miejsce wyjątkowo magiczne, które trudno się opuszcza. – Jest wręcz oderwane od rzeczywistości – mówi mi jedna ze studentek. Stare, chłodne mury, uniwersyteckie ogrody z połaciami zielonej trawy i strzyżonych żywopłotów, tysiącletnie nagrobki, które w konwertowanych na biblioteki kaplicach służą czasem jako podstawki pod książki. A poza tym setki rowerów, którymi przemieszczają się studenci, tradycyjne obrzędy, jak immatrykulacja, zakończenie studiów, gra w krykieta, rzucanie beretami po egzaminach i wiele innych akademickich doświadczeń – wszystko to po latach wspomina się z łezką w oku.
Podróż po oksfordzkiej Tamizie zainspirowała Lewisa Carrolla do napisania baśnio-bajki „Alicja w Krainie Czarów”. Bardziej współcześnie, to właśnie tutaj, w Christ Church College, umieszczono część akcji filmu o Harrym Potterze. Są także inne, literacko-historyczne tropy. Po zajęciach oksfordzcy studenci często spotykają się w przepięknym ogrodzie botanicznym, po którym lubił spacerować J.R.R. Tolkien oraz w pubie „Eagle and Child”, gdzie w oparach piwa słynny pisarz tworzył swoje książki. Jeśli nie Oksford, to co? A może inaczej: A dlaczegóż nie Oksford, drogi studencie?
Anglicy przy pomocy pierwszych amerykańskich komputerów ( co jest prawda ale nie w pl. ), że Monte Cassino zdobyli Brytyjczycy wraz z Australijczykami i Górkami, że Maria Curie i Chopin to Francuzi (też zgodne z prawda bo pochodzenie to co innego niż obywatelstwo i wynikające z tego możliwości badawcze i rozwoju ), takie szokujące polskiego inteligenta fakty, powodzenia.
Hej koleś, robisz już na Angola? Jesteś tam zaledwie parę wiosenek i co? W pale Ci się już popieprzyło? Kim chcesz być, wyspiarzem z krwi i kości, zapominając że twoje słowiańskie korzenie i ta słowiańska, rozbrajająca morda Cię zawsze zdradzi?
Z Enigmą to nie trafiłeś, rozkodowali ją tylko i wyłącznie Polacy. To tylko i wyłącznie Polacy opracowali algorytm umożliwiający łamanie doskonalszych wersji enigmy. Anglicy dodawali tylko kolejne bębny do „bomby”, ale to zbyt skomplikowane dla takiego Oksfordczyka jak Ty.
o matko….ludzie czytajcie ze zrozumieniem… to co autor postu powiedział. To nie była pochwała Oksfordu….
Tak jest komputery były trzy i to polski prosto z Poznania. Polski wywiad przekazał egzemplarze maszyny i bębny oraz naszych matematyków do Oksfordu
Bo nie umieją się promować, a nawet bronic własnych interesów. zawsze tak było, przez stulecia. Niedawny artykuł p.t. „historia polski – streszczenie” dokładnie to pokazał. Jednak chołota zamiast przeczytać i wyciągnąć wnioski (zaledwie kilkadziesiąt odsłon widziałem),
woli pomstować nad programem nauczania na oksfordzie. Nie wiem, nie studiowałem. Pobierałem nauki w AGH w Krakowie, ale nawet jeśli to ch…j z tego! Weźcie się do roboty. jako wyborcy możecie np. głosować na tych, którzy bronią polskich interesów zamiast obiecywać gruszki na wierzbie i kolejne cuda.
Podobnie było z paszkwilem puszczonym przez top gear. Z moich znajomych nikt nie napisał do redakcji (tylko ja) pomimo, iż gotowy wydruk listu rozdawałem oraz wysyłałem kopie gotową do wydruku mailem – wystarczyło się podpisać ale każdy się spietrał i pod byle pretekstem (a uwierzcie mi, ze słyszałem nawet najbardziej niedorzeczne) wymigiwał się. Tak oto właśnie bronimy swoich interesów narodowych. Nie dziwota więc, iż angole uczą co im się podoba. Możliwe zresztą, że wykładowcy ogłaszający takie kłamstwa sami w nie wierzą. No bo niby skąd mają wiedzieć, ze było inaczej ?
Na arenie międzynarodowej cały czas się ośmieszamy i to nie walka o swoje interesy, tylko właśnie uległością, a najbardziej ośmieszają Polskę ci kretyni, którzy bojowników o polską sprawę ( negocjatorów, polityków, publicystów ) odsadzają od czci i wiary, szkalując ich imię i oskarżając o bycie „nieeuropejskim”. A reszta „europejskich” europejczyków klepie tych kretynów po ramieniu śmiejąc się z nich pod nosem, a argumentów przez nich wysuwanych używa przeciw Polsce.
I na koniec dodam, że nawet jeśli poziom nauczania w Oxford University i University of Cambridge jest niski i niedostosowany do potrzeb rynku pracy, to zwróćcie szanowni czytelnicy uwagę na fakt, że Oxford ma opinie najlepszego na starym kontynencie uniwersytetu, a Cambridge jest zaraz po nim. jakieś wnioski?
p.s. taki stary, prawniczy dowcip: „Oskarżenie rezygnuje z własnych świadków – świadkowie obrony wystarczą w zupełności.”
no cóż, szczęśliwi Ci którym się udało studiować na oxfordzie albo za granicą, ale w Polsce też jest fajnie
nie chodzi o to ,że jest fajnie. Jest inaczej i myślę ,że lepiej. Szkoda ,że tam nie byłeś to byś zrozumiał. To nie znaczy , że to w jakiś sposób degraduje Polskę. Tu też jest inaczej. Czegoś jednak moglibyśmy się nauczyć. Przede wszystkim szacunku dla drugiego człowieka, życzliwości i otwarcia na ludzi. Tak jest w Oxfordzie. Byłam wiele razy .