Oksford An Education Była sobie dziewczyna

Oksford An Education Była sobie dziewczyna

Anglia lat 60. Pierwsze koncerty Beatlesów, pierwsze pisma erotyczne i pierwsza miłość zbuntowanej panienki, dziś znanej brytyjskiej dziennikarki – Lynn Barber. Na polskie ekrany wszedł niedawno film „Była sobie dziewczyna”, opowiadający o skandalicznym romansie Lynn

Jest nazywana „Demon Barber from Fleet Street”, dziennikarską reinkarnacją Sweeney Todda, morderczego golibrody, z piórem ostrym jak brzytwa. Rozmawiała z każdym, kto ma coś do powiedzenia w Wielkiej Brytanii, o ile oczywiście wcześniej się jej nie przestraszył. Jedną ze swoich nagród prasowych trzyma w toalecie. Obok, stoi oprawiony w ramkę list od Luciena Freuda, w którym artysta odmawia udzielenia wywiadu, tłumacząc, że nie życzy sobie być „shat on by a stranger”, czyli obsrany przez nieznajomą.

Czas przewartościowań i wielkich zmian obyczajowych

Wielka Brytania, druga połowa lat 60. Wszystko, co miało miejsce po II wojnie, a przed pogrzebem Churchilla w styczniu 1965 stało się wstydliwym reliktem zaściankowej wyspiarskiej mentalności. W Ameryce żony swoich mężów jeżdżą Cadillacami, w Anglii czekają na autobus. Jest szaro, brzydko, a jedynym celem życia większości jest wspinanie się po drabinie awansu społecznego. W 1960 roku Kochanek Lady Chatterlay DH Lawrence’a, powieść o romansie arystokratki z robotnikiem trafia na indeks. Poza pochwałą mezaliansu, zawiera wiele barwnych opisów seksu. Wydawnictwo Penguin Books zostaje oskarżone o złamanie prawa zawartego w Obcene Publications Act z 1959 roku. Zarzuty: częste występowanie w tekście słowa „pieprzyć” we wszystkich czasach, oraz użycie słowa „cipa”. Proces o obrazę moralności przez Penguin Books stał testem dla nadciągających zmian obyczajowych w Wielkiej Brytanii. Kiedy prokurator grzmiał „Czy jest to książka, którą polecilibyście waszej żonie lub służbie?”, żony i służący już dawno się edukowali. 2 listopada 1960 roku wydawnictwo wygrało proces. Wraz z wyłączeniem sformułowania „stosunek płciowy” ze sfery penalizacji i tabu, także stosunki społeczne zaczęły ulegać przewartościowaniu. Jak pisze Philip Larkin w wierszu Annus Mirrabilis: „Stosunek płciowy zrodził się jako idea między zdjęciem zakazu z powieści Chatterley, a nagraniem przez Beatles pierwszego longplaya”. W narodzinach pomogło mu wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej (od 1960 roku w sprzedaży). W 1961 roku Beatlesi grają w legendarnym klubie The Cavern. Na razie do kotleta.

Dorastanie Lynn

W takim klimacie obyczajowym, na przedmieściach Londynu w Twickenham, dorasta Lynn Barber. Jej rodzice to pierwsze pokolenie, któremu udało się dostać do klasy średniej. Ojciec – Dick Barber, jako pierwszy w rodzinie ukończył studia (prawnicze). Nie raz wspominał, że jako chłopak za największe święto uważał niedzielny obiad w postaci ziemniaków z sosem. Jako spadek po przodkach został mu robotniczy akcent. Matka Lynn – Bertel pochodziła z wiejskiej rodziny. Przyszła pani Barber dostała stypendium do szkoły średniej, a potem do London Academy of Music and Drama (Londyńska Akademia Muzyki i Sztuk Teatralnych). Miała nadzieję, że zostanie aktorką, ale skończyło się na uprawnieniach do uczenia dykcji. Lynn miała osiągnąć więcej. Cel jej życia miały stanowić studia na Oksfordzie – symbol przyjęcia do grona intelektualistów i pozbycia się ostatnich ździebeł słomy z butów. Chodziła więc do prywatnego liceum Lady Elenor Holles, większość uczennic pochodziła z bogatych lub nowobogackich rodzin, a większość rozmów dotyczyła samochodów, jakimi jeździli ich rodzice. Lynn uznała, że nie wygra w wyścigu snobizmu i postawiła na intelekt. „Właścicielki kucyków uznały, że fajnie jest mnie znać – byłam nowością w ich świecie. I były hojne: pożyczały mi ubrania i oddawały talony na książki, które dostały pod choinkę, a z których nie potrafiły zrobić użytku. W rezultacie zawsze miałam trudności z odczuwaniem nienawiści do bogaczy, co powinno być cechą lewicowej dziennikarki” – wspominała po latach Lynn.

Składające się z odrabiania prac domowych i kłócenia się z rodzicami nastoletnie życie Lynn zmienia się, kiedy postanawia wsiąść do samochodu nieznajomego – Bristol, limitowana wersja. Nieznajomy ma na imię Simon, lat 27 i jest Żydem. Zaprasza Lynn na kawę, ale ona odmawia. Po kolejnym spotkaniu Lynn zgadza się, ale pod warunkiem, że rodzice wyrażą zgodę. Ku jej zdziwieniu ojciec szybko dał się oczarować kindersztubie i elokwencji Simona. Jeżdzą więc teraz co tydzień z Lynn na West End – do restauracji, kina, na koncerty. Wybór miejsc jest podyktowany „sprawami do załatwienia”, które miały związek z handlem nieruchomościami. Ona o nic nie pytała – to byłoby mieszczańskie, a Lynn chciała być wyrafinowana. Zaczytywała się w Albercie Camus, słuchała Juliette Greco i wyobrażała sobie, że jest egzystencjalistką. Simon, który „teoretycznie uosabiał wszystko, czego moi rodzice najbardziej się obawiali – nie był jednym z nas, był Żydem i kosmopolitą, praktycznie cudzoziemcem! Nosił kaszmirowe swetry i zamszowe buty; jeździł drogim samochodem; nie chodził do pracy w biurze; niejasno mówił o swoim wykształceniu, a co gorsza, chełpił się tym, że przeszedł edukację na „uniwersytecie życia” A jednak w jakiś niewytłumaczalny sposób rodzicom podobał się bardziej niż mnie, być może dlatego, że bardzo się starał, by go lubili.”

Bunt

Relacja Lynn i Simona nie opierała się na seksie, chociaż Lynn straciła z nim dziewictwo. Była to raczej wymiana marzeń. Ona pozwalała mu być swoim magistrem vitae. On był narzędziem jej buntu, który potem okazał się buntem całego pokolenia. Przeciw zaściankowości, małostkowości, lękowi przed seksem, seksizmowi i ksenofobii. Lata, które miała spędzić nad książkami nagle wydały jej się nudą i torturą. Ciekawsze było podróżowanie z Simonem i jego przyjaciółmi po Europie oraz kupowanie perfum Je Reviens i papierosów Sobranie Black Russian w strefie bezcłowej. Przyjaciele Simona – jego partner w interesach Danny i jego dziewczyna Helen byli dla Lynn, co najmniej tak samo ważni jak Simon. Piękni i bogaci. Danny pożyczał Lynn swoje albumy prerafaelitów, a Helen kupowała jej modne sukienki i z uczennicy przeobrażała w kobietę. Od Danny’ego Lynn po raz pierwszy usłyszała, że branża handlu nieruchomościami, w której działał Simon nie była do końca uczciwa.

Lynn zaczęła się robić podejrzliwa, nieustanne szarpanie się między szkołą a życiem kosmopolitki zaczynało ją męczyć. Miała 18 lat i znów zaczęła myśleć o Oksfordzie. Wtedy niespodziewanie Simon poprosił ją o rękę. Uznała to za świetny dowcip, ale rodzice doradzili jej, żeby przyjęła oświadczyny. Po co jej Oksford, skoro już znalazła męża? „Poczułam się zdradzona, jakbym spędziła 18 lat w zakonie, po czym matka przełożona oznajmiłaby mi, że Bóg nie istnieje.” Dyrektorka szkoły dowiedziawszy się, że jestem zaręczona, postawiła mi ultimatum – albo pierścionek, albo egzaminy. „Kiedy ślub i w którym kościele? – spytała- Odparłam, że nie odbędzie się w kościele, bo mój narzeczony jest Żydem.- Żydem? Czy nie wiesz, że Żydzi zabili naszego Pana? Spojrzałam na nią. – Zatem nie będę zdawała do Oksfordu – powiedziałam.”

Niedługo potem podczas jednej z wycieczek samochodem Lynn otworzyła schowek na mapy. Wysypały się listy i rachunki adresowane na pana Simona Goldmana i na państwa Goldman z Twinkenham. Stało się jasne, że Simon był żonaty, miał dziecko i mieszkał w sąsiedztwie. Lynn już nigdy nie wybaczy rodzicom „zdrady”, tego że uznali, że powinna rzucić Oksford, by poślubić Simona. Wtedy pomyślała: „Już nigdy więcej nie posłucham waszej rady w żadnej sprawie”. Niedługo potem Simon trafił na pół roku do więzienia za wystawianie czeków bez pokrycia, zaś Lynn zdała na Oksford, wyleczona z marzenia o byciu milczącą i wyrafinowaną. Chciała zadawać się z miłymi, porządnymi, konwencjonalnymi chłopakami w swoim wieku. Była pewna siebie i swojej kobiecości, wiedziała jak przeczytać menu w restauracji, znała się na antykach i filmach Bergmana. Ale największą schedą, jaką zostawił jej Simon była nieufność. „Nauczyłam się nie ufać ludziom; nie wierzyć w to, co mówią, tylko obserwować, co robią; podejrzewać, że każdy jest zdolny żyć w kłamstwie. Ta wiedza była dobrą bazą dla mojej kariery dziennikarki, ale nie dla życia. Uczyniła mnie zbyt czujną, ostrożną i ubogą emocjonalnie. Moja edukacja mnie zniszczyła.”

Jako niezbyt pilna (nie pamięta, by na jakichkolwiek zajęciach wysiedziała do końca) studentka, Lynn była skrupulatna w analizowaniu mężczyzn, którzy stawali na jej drodze. Prowadziła notatnik, w którym spisywała swoje spostrzeżenia. Sypiała z kim tylko miała ochotę. „Na drugim roku spałam chyba z pięćdziesięcioma mężczyznami”, wspomina. Śniadanie z jednym, lunch z drugim, kolacja z kolejnym. Po kilku szalonych latach wypełnionych imprezami, kolacjami stawianymi przez bogatych snobów i wakacyjnymi kursami stenografii, Lynn poznała chłopaka, który przykuł jej uwagę w sposób inny niż wszyscy do tej pory. Nie chciała opisywać go w notatniku. Chciała z nim być.

Nagle zapragnęła, by ktoś ją udomowił

Nazywał się David, miał oliwkową skórę, ciemne włosy i niebieskie oczy. Zbuntowana i nie licząca się nikim Lynn nagle zapragnęła, by ktoś ją udomowił „David był dobry, dogłębnie uprzejmy, prawdomówny, przyzwoity, ja natomiast byłam nieco moralnie zepsuta. Jednak wiedziałam, że muszę poślubić kogoś dobrego. Nie miałam nic przeciwko temu, by moimi chłopakami byli źli chłopcy – pociągali mnie – ale na męża chciałam kogoś przyzwoitego” Wzięli ślub, żeby dostać kredyt na dom – Lynn w czerwonej sukience Giny Fratini, David w garniturze z Carnaby Street. Rok później urodziła się córka, dwa lata później syn. David wykładał dziennikarstwo na Regent Street Polytechnic, Lynn zaczynała pracę jako dziennikarka w magazynie dla panów.”Pod pewnymi względami byliśmy niekonwencjonalnym małżeństwem. Gdy poznaliśmy się w latach 60., nie było przyjęte, aby mężczyzna gotował w domu. Podobnie czymś niezwykłym było to, że żona ma wyższe zarobki, a taki stan rzeczy miał miejsce przez większość trwania naszego małżeństwa. Sądzę, że ludzie, którzy próbują wieść życie małżeńskie zgodnie z oczekiwaniami innych osób, są szaleni”

David zmarł w 30. roku małżeństwa. Lynn obwiniała się, że nie potrafiła lepiej się nim opiekować. Były to jednak wyrzuty sumienia kogoś kto kochał, był kochany i wiedział, że po raz kolejny będzie mu wybaczone.

Dziewczyny, które dorastały na przełomie lat 50. i i 60. musiały aż do 1970 roku czekać na drugą falę feminizmu i „Kobiecego Eunucha” Germaine Greer. Wtedy, kiedy go naprawdę potrzebowały, musiały zadowolić się Doris Day – być słodkie, wcięte w talii, towarzyskie i sympatyczne. I absolutnie nie mogły pokazywać chłopcom swojej inteligencji. Jeśli by ją zauważyli, mogło się to skończyć staropanieństwem. Aby złapać chłopaka należało być kobiecą. Lynn nie jest w tym dobra. Nie maluje paznokci na weekend i nie spędza wieczorów na wypróbowywaniu nowych fryzur. „I dzięki bogu nigdy też nie pocałowałam zdjęcia Cliffa Richarda” – śmieje się.

Edukacja seksualna nie istnieje

Nie istnieje nawet słownictwo pozwalające mówić o seksie. Połowa określeń jest zaczerpnięta z łaciny: fellatio, cunningulus, membrum virile. Lekcja biologii o rozmnażaniu jest przeprowadzona na przykładzie żaby. Potem lekcja o menstruacji. I na koniec – o chorobach wenerycznych. „Być może powinniśmy domyślić się ciągu logicznego, ale jedyne, co zyskałam na tych lekcjach, to zakłopotanie w jakie wprawiają mnie żaby.”

W tej sytuacji dziewczyny uprawiały własną edukację seksualną, w której za rzecz najgorszą uznano bycie „tanią”, czyli sypianie z chłopcami i czerpanie z tego przyjemności. Wtedy zyskiwało się miano „zdziry”. Przyzwoite dziewczyny wolały być „drogie” – kilka wypraw do kina – pocałunek, kilka wypraw do kina i kolacja – pocałunek z języczkiem, kilka miesięcy kolacji i kina – ręce na piersiach. „Zostałyśmy nauczone, aby myśleć jak dziwki – rozdawać wdzięki w zamian za wikt i opierunek. Wychowano mnie w przekonaniu, że dziewczyny nie znoszą seksu, a jeśli już się na niego zgadzają, to dostają w nagrodę jakiś kosztowny prezent. Najbardziej oczekiwanym kosztownym prezentem jest pierścionek zaręczynowy.”

W takiej właśnie Anglii – gdzie ani kobiety, ani mężczyźni nie zajmowali się swoim życiem seksualnym inaczej niż wykorzystując je do społecznego pozycjonowania się, w 1965 powstaje magazyn erotyczny „Penthouse”. Jego znakiem rozpoznawczym stają się lekko zamglone, miękkie zdjęcia nagich modelek (założyciel – Bob Guccione jest malarzem i lubi impresjonistów). To pierwszy zwiastun rewolucji seksualnej. Kiedy Lynn zaczyna pracować w „Penthousie” redakcję stanowią cztery osoby. Ona odpowiada za korektę, ale wkrótce zaczyna zajmować się stylizacją modelek, odpowiada na listy czytelników, a w końcu zaczyna przeprowadzać wywiady. Seria nazywa się „Parametry seksualności”, a jej tematem są perwersje, fetysze i fantazje seksualne. Lynn zostaje także redaktorem literackim – dzięki niej w magazynie pojawiają się opowiadania J.G Ballarda, Philipa K Dicka, Kingsleya Amisa. W późniejszych latach musi się bronić przed atakami feministek i samozwańczych obrońców moralności. „Jak pani mogła pracować dla czasopisma z miękką pornografią”? Bardzo łatwo. Nigdy nie miałam problemów z pornografią. Uważam, że uczniowie i samotni starsi mężczyźni muszą mieć nad czym się onanizować, a „Penthouse” był w dużo lepszym guście niż większość świerszczyków. Jeśli chodzi o dziewczyny, nie sądzę, by były wykorzystywane. Dobrze zarabiały, a ponadto dbaliśmy o ochronę ich tożsamości, gdy o to prosiły”. Jej wielozadaniowa praca trwa przez siedem lat. Kiedy czuje, że nie ma już tam nic do powiedzenia zaczyna pisywać do kobiecych magazynów. Powstaje z tego książka – „How to improve your Man in Bed”, która staje się bestsellerem. To pierwszy nowoczesny poradnik erotyczny napisany przez kobietę i dla kobiet. „Poruszyłam rzeczywisty problem – jak uczynić z mężczyzny lepszego kochanka, bez konieczności mówienia mu, co ma robić, bo większość mężczyzn nie wiedziała, co to jest łechtaczka, ani co się z nią robi, a wydawanie poleceń uchodziłoby za oburzająco wyzwolone. ”

Tak narodziła się „Demoniczna Barber”

Po pięciu latach przerwy w pracy, które spędziła na wychowywaniu dzieci, Lynn została poproszona przez dawnego kolegę z „Penthouse’a” o przeprowadzenie wywiadu z etnologiem Konradem Lorenzem. Była do niego świetnie przygotowana, bo podczas urlopu macierzyńskiego napisała książkę Czasy świetności historii naturalnej, opisującego wpływ darwinizmu na wiktoriańskie książki z dziedziny historii naturalnej. Wywiad z Lorenzem się udał i Lynn zaczęła pracować w „Sunday Express”, dodatku do „Telegraph” „Moja pierwsza praca w „Sunday Express” polegała na cotygodniowym opracowywaniu szybkiego wywiadu z jakąś sławą. Cykl nosił tytuł: „To, czego nie zrobiłem do osiemnastki, a co mogłoby mieć wpływ na moje życie”. Po kilku miesiącach Lynn dostała szansę na większy materiał: reportaż ze szkockiego miasteczka Auchtermuchty i wtedy poczuła, że jest „prawdziwym” dziennikarzem. Zaczęła zdobywać nagrody prasowe i mogła przenieść się do bardziej prestiżowej gazety – „Independent on Sunday”. Tam narodziła się „Demon Barber”.

„Demoniczna Barber” to przydomek, jaki Lynn zyskała dzięki wywiadom przeprowadzanym dla „Independent on Sunday”. Dopiero tam pióro wyostrzyła do tego stopnia, że odbywały się dyskusje czy tak „agresywne” dziennikarstwo powinno być dopuszczalne. „Megazdzira od krytyki” i „Rottweiler dziennikarstwa” zaczęła obawiać się, że ludzie nie będą chcieli umawiać się z nią na wywiady – ale stało się przeciwnie. Swojego idealnego rozmówcę określa tak: „Ktoś, kto sam jest całkiem butny lub/i szaleńczo próżny na tyle, że wierzy, że może mnie oczarować”. Pytana, jak wypracowała swój przerażająco skuteczny styl odpowiada: „Mój ojciec jest ekscentryczny i krzykliwy. Jeśli ktoś lub coś mu się nie podoba, głośno o tym mówi – odziedziczyłam to po nim. Uwielbiam też mieszać się w nie swoje sprawy”

Przez lata przeprowadziła wiele zabójczych rozmów. Dowiedzieliśmy się, że Richard Harris grzebał sobie ręką w spodniach, William Hurt jest „nie tego”, Tony Benn ma paranoję, Steven Fry poważanie pokręcony, Jeremy Irons jest niegrzeczny wobec kelnerów, a Clare Short to idiotka.

Niestety, perfekcyjna i profesjonalna Lynn czuła się traktowana protekcjonalnie w męskim zespole Sunday. „Odkryłam, że poczucie, iż jest się dyskryminowanym to zjawisko destrukcyjne; człowiek staje się coraz bardziej wrażliwy na spostrzegane zniewagi, aż wreszcie jest naprawdę przeczulony. Wracałam do domu i rozprawiałam na temat patriarchatu i męskiego szowinizmu, podczas gdy David mieszał risotto i pytał, czy mam później ochotę na poires Hélenes. To była szalona sytuacja.”

Sfrustrowana Lynn uciekła najpierw do „Vanity Fair”, a potem do „Observera” i tam została na dobre. Zaczęły ją interesować wywiady z osobami ze świata współczesnej sztuki brytyjskiej, szczególnie z pokolenia Young British Artists. „Jest tak wiele złych sposobów mówienia o sztuce, że jeśli uda się znaleźć ten dobry, człowiek ma wrażenie, iż wreszcie wyłożył kamieniami drogę przez grzęzawisko, po której mogą przejść następni. Inna korzyść polega na tym, że niektórzy artyści, z którymi rozmawiałam, zostali moimi przyjaciółmi. Wyjazd na biennale do Wenecji z Tracy Emin był najwspanialszym wydarzeniem w moim życiu”. To nie przeszkodziło Lynn ostro skrytykować Tracy za to, że porozrzucała kondomy po łóżku.

Demoniczna Barber jest teraz babcią i trochę złagodniała – woli słuchać niż atakować. Jeśli redaktor proponuje jej wywiad z aktorką, której nie zna, traktuje to jako szansę na dokształcenie. „Gdybym się nie zgadzała, byłabym już zupełnym starym pierdzielem”. W 2007 roku napisała dowcipny i ironiczny felieton o starzeniu się. ” Nie mogę sama obcinać sobie paznokci, bo zmieniły się w rogi nosorożca. Boję się chodzić po śniegu. Najdłuższy dystans, jaki przeszłam w tym roku to odległość między check-in do boarding gate. I jeszcze te zęby. Wydałam na nie więcej niż Martin Amis i nadal ledwo żuję”. Może i Lynn Barber rzeczywiście zmienia się w starego pierdziela, ale dwie rzeczy są pewne. Nie przestanie pisać i nie przestanie palić dwóch paczek papierosów dziennie. Bo jak głosi ukochana ulotka Lynn, wręczona jej kiedyś przez Davida Hockneya, „Śmierć cię czeka, nawet jeśli nie palisz”.